Zdarza się, że ludzie, widząc osobę leżącą lub bezwładnie osuniętą na ławce w parku czy na przystanku, myślą: „pewnie pijak” i przechodzą obojętnie. Niestety, w wielu wypadkach może być to tragiczna w skutkach pomyłka. Przykładem prawidłowej reakcji jest interwencja policjanta, który, jadąc o zmierzchu mało uczęszczaną ulicą, spostrzegł zarys – jak się domyślał – leżącego człowieka.
8 marca policjant z Referatu Kryminalnego komisariatu IV w Gliwicach nie miał służby. Jadąc prywatnym samochodem, zauważył leżącą w ciemnościach, na chodniku, postać. Człowiek ten nie ruszał się. Co oczywiste, wzbudziło to niepokój kierowcy, który natychmiast zatrzymał pojazd w pobliskiej zatoczce autobusowej.
Było już ciemno, panował chłód i padał deszcz. Jak się okazało, na chodniku leżał mężczyzna, który miał wielkie trudności z odpowiedzią na zadane pytania. Policjant zauważył, że nie może też się poruszać, a tym bardziej wstać. Człowiek był przemoczony i wszystko wskazywało na to, że zasłabł. Nie było od niego czuć alkoholu.
Policjant natychmiast zadzwonił pod numer 112, a dyspozytor skierował na miejsce załogę pogotowia. Po ocenie zachowania poszkodowanego stwierdził, że najprawdopodobniej doznał on udaru. W tym momencie na miejscu zatrzymał się jeszcze inny kierowca, z którym policjant przeniósł chorego na ławkę pod wiatą przystanku. Panowie podtrzymywali z poszkodowanym kontakt i zrozumieli, że szedł na nocną zmianę do jednej z firm w pobliżu. Niestety, młody, trzydziestoparoletni mężczyzna, nagle upadł bez świadomości.
Po przyjeździe pogotowia, pacjent został zabrany do szpitala. Aby zadbać o chorego i jego miejsce pracy, powiadomiono firmę.
Działanie sierż. sztab. Tomasza Koniczka i drugiego kierowcy, który się zatrzymał, najprawdopodobniej przyczyniło się do uratowania mężczyźnie zdrowia, a być może i życia.
Źródło: KMP w Gliwicach